Lista aktualności Lista aktualności

Wydarzyło się przed 190 laty...

Nocą z 29 na 30 listopada w Warszawie wybuchło Powstanie Listopadowe. Płomień szybko się rozprzestrzenił a spontaniczny zryw wkrótce przerodził w wojnę polsko-rosyjską. Naprzeciw potężnej armii zdetronizowanego przez polski sejm cara stanęła regularna armia niewielkiego, będącego namiastką dawnej Rzeczpospolitej, Królestwa Polskiego. Armia ubrana w polskie mundury, walcząca pod polską komendą i polskimi sztandarami: o tym powinniśmy pamiętać mówiąc o Powstaniu.

Zmarnowano entuzjazm narodu, zmarnowano drogo okupione krwią bitewne zwycięstwa, zmarnowano zapał rwących się do walki żołnierzy. Z czasem, umęczonych w ciągłych marszach i kontrmarszach – byle uniknąć starcia, ich także dosięgło zwątpienie. Przyszły klęski z których najstraszliwsza, odwracająca losy wojny, rozegrała się pod Ostrołęką. Bitwa przegrana przez nieudolność Naczelnego Wodza - gen. Skrzyneckiego który bezsensownie, szwadron za szwadronem, batalion za batalionem, słał na rzeź tysiące polskich żołnierzy…

            Powstanie Listopadowe to mnóstwo szans zaprzepaszczonych przez Naczelnego Wodza generała Skrzyneckiego i innych dowódców marzących po cichu o ugodzie z carem. To wspaniałe zwycięstwa, także te zaplanowane tylko na papierze przez zdolnych oficerów – zwycięstw nie zrealizowanych, odrzuconych przez dowództwo. To wreszcie bezprzykładne męstwo żołnierzy. Tych z regularnej armii polskiej i tych którzy tworzyli partyzanckie oddziały na ziemiach poza granicami Królestwa Polskiego, wcielonymi do Rosji: na Ukrainie, Litwie, na białostocczyźnie.

            Ślady działań tych ostatnich możemy odnaleźć także w lasach naszego regionu. W Puszczy Augustowskiej gdzie walczył oddział pułkownika Antoniego Puszeta i majora Karola Szona, Puszczy Białowieskiej w której partyzancki oddział utworzył nadleśniczy Ronke – rodem Szwajcar, duchem Polak… Wreszcie w Puszczy Knyszyńskiej, gdzie na łąkach pomiędzy Sokołdą a Kopną Górą stoczyli walkę podkomendni pułkownika Zaliwskiego. Przez kilka lat nasze nadleśnictwo, wspólnie ze stowarzyszeniem Collegium Suprasliense, poszukiwało zbiorowej mogiły poległych tu polskich żołnierzy oraz starało się odtworzyć kompletnie zatarte w lokalnej pamięci, przykryte traumatycznym wspomnieniem Powstania Styczniowego wydarzenia.

               Wycofywali się spod Wilna. Tam, podczas próby zdobycia miasta, oddział Zaliwskiego został odcięty od głównych sił i zdany na siebie. Dowódca prowadząc 1200 żołnierzy podjął próbę przedostania się do Warszawy. Poszarpany pod Wilnem oddział, wymykając się depczącym mu po piętach Rosjanom, przedostał się na teren Puszczy Augustowskiej, a następnie Knyszyńskiej. W dniu 6 lipca, wieczorem, stanęli na nocleg w Sokołdzie. Rosjanie zaatakowali przed świtem. Zaskoczona we śnie piechota usiłowała przedrzeć się przez błotniste rozlewiska Sokołdy na drugi brzeg. W potęgowanym przez ciemności bitewnym chaosie wpadła na nią szukająca drogi ucieczki polska kawaleria. Do dziś zachowały się przekazy o rzece, która spłynęła krwią i o tym, że po grzbietach koni uwięzłych w błocie można było przejść suchą stopą na drugi brzeg. Na łąkach pod Sokołdą pozostało 150-200 polskich żołnierzy. Do dziś udało się odnaleźć, pochowanych obok pola bitwy, czterdziestu sześciu poległych rodaków. Dół śmierci, do którego zwalono bezładnie warstwami obdarte zwłoki polskich żołnierzy, jest jednym z nielicznych w Polsce zbadanych miejsc pochówku epoki powstania listopadowego. Wybudowany dla przywrócenia ich pamięci i godności cmentarz wojenny u stóp Kopnej Góry nie ma chyba równie urokliwego odpowiednika w Polsce. Staje się on ważnym punktem historycznym Podlasia, wokół którego zaczyna się krystalizować lokalna pamięć historyczna.

 

Poniżej zamieszczamy fragment pamiętnika polskiego żołnierza zdobywającego Tykocin. To tylko okruch ówczesnych wydarzeń widziany oczami ich uczestnika, pozwalający zajrzeć nam za zasłonę dziejów. Poruszający - tym bardziej, że od tamtych czasów miasteczko niewiele się zmieniło - poza mostem przez rzekę i groblą, wciąż jednak biegnącą śladem dawnej przeprawy. Wspomnijmy Ich podczas rodzinnego, weekendowego wypadu do Tykocina…