Wydawca treści
Poszukiwania mogiły
Poszukiwania mogiły
„Przed groblą, pod górą, po prawej stronie" – tylko tyle było wiadomo z archiwalnego zapisu o miejscu pochówku poległych. To wiele, a równocześnie zbyt mało, by choć w przybliżeniu wskazać: „To tu!"
Pierwszym krokiem na długiej drodze poszukiwań było sprowadzenie z Poznania specjalistów posługujących się georadarem. Ten sprzęt miał wskazać miejsca, w których kiedykolwiek dokonano przemieszczeń gruntu, wkopów. Niestety, okazało się, że wytypowany obszar nosi liczne ślady ludzkiej działalności, zarówno wykonywanych tu wcześniej prac ziemnych, jak i zaśmiecenia terenu metalowymi przedmiotami, które zakłócały pracę urządzenia.
Niemniej jego wskazania pozwoliły na wstępne wytypowanie miejsc do dalszych poszukiwań. Z braku jednoznacznych wskazań przystąpiliśmy po kilku miesiącach do kolejnego etapu poszukiwań. Polegał on na pobieraniu z zakreślonego terenu próbek gleby do głębokości 1,5m. Ich ocena pod kątem śladów przemieszania różnych warstw ziemi już wstępnie, na miejscu, pozwalała weryfikować wskazania georadaru. Istotniejsze były jednak laboratoryjne badania próbek pochodzących z kilkudziesięciu odwiertów na zawartość związków fosforu. Wszędzie bowiem tam, gdzie rozkłada się materia organiczna, zachowuje się, nawet przez stulecia, wysokie stężenie tego pierwiastka. To badanie pozwoliło zweryfikować wcześniejsze typowania. Pozostały już tylko dwa miejsca, choć wcale nie było pewności, czy mogiła nie znalazła się poza pierwotnie określonym obszarem poszukiwań. Wyznaczono go odczytując tylko i interpretując w każdy możliwy sposób lakoniczną notatkę księdza oraz analizując, na podstawie wątłych przesłanek, dawną konfigurację terenu i przebieg tutejszych dróg. Teoretycznie, równie dobrze mogiła mogła znaleźć się o pięćdziesiąt metrów w bok od miejsca naszych poszukiwań albo pod biegnącą obok szosą.
Przyszedł moment bezpośredniego zweryfikowania wcześniejszych, pośrednich metod badań. Wykonanie wkopów sondażowych miało dać odpowiedź na pytanie: – Klęska czy sukces? Odnaleźliśmy mogiłę czy też trzeba zaczynać od początku? Prace podjęte w grudniu 2009 r. toczyły się równolegle w dwóch wykopach. Jeden z nich, który zdawał się lepiej rokować, dość szybko rozwiał nadzieje: po dojściu do litej warstwy podłoża trzeba było zaniechać kopania. Tymczasem drugi wykop zaczął odsłaniać tajemnicę – ukazały się ludzkie szczątki. Choć i tutaj na pewien czas zapanowało zwątpienie: pierwszy odsłonięty szkielet był pojedynczy, a jego ręce były złożone! To nie to miejsce, to zwykły grób! Jednak wkrótce z piasku zaczęła się wyłaniać szokująca prawda: człowiek ten został pochowany na szczątkach swych towarzyszy. Na światło dzienne wydobywano kolejne warstwy wrzuconych do dołu ludzkich ciał. Żołnierz odnaleziony jako pierwszy mógł być poległym odnalezionym później lub ciężko rannym, zmarłym po pewnym czasie. Chłopi z Sokołdy rozkopawszy świeżą jeszcze mogiłę, najpewniej pochowali go razem z towarzyszami broni. Stąd może wynikać inny, przejawiający się większym szacunkiem sposób ułożenia zwłok. W niewielkim wykopie sondażowym mierzącym 1x1,5m doliczyliśmy się 10 szkieletów. Mieliśmy już pewność: to była od dawna poszukiwana mogiła. Wykop został ponownie zasypany i rozpoczęły się przygotowania do jego całościowego otwarcia, zbadania i ekshumacji.
Przejście do artykułu głównego - Bitwa pod Sokołdą